Jednym z pierwszych szczytów zdobytych w Tatrach był Grześ. To on zapoczątkował miłość do tych wspaniałych gór. Wielokrotnie odwiedzałem ten zakątek Tatr Zachodnich. Było to 30 lat temu, szmat czasu, krótko po nim samotnie wszedłem na swój pierwszy trudniejszy cel jakim był Kościelec. Grześ to szczyt, który zdecydowanie można polecić każdemu turyście do zdobycia. Mamy tu świetne widoki, podejścia nie są zbyt długie, choć sama Dolina Chochołowska trochę się ciągnie.
Grześ || informacje
Grześ (Lúčna, 1653m) jest granicznym, dwuwierzchołkowym szczytem w Tatrach Zachodnich, znajdującym się na zachód od słynnej Polany Chochołowskiej. Wznosi się ponad Dolinami Łataną, Chochołowską oraz Bobrowiecką, zbiega się tu kilka ciekawych grzebieni. Ważniejsze odchodzą w kieruku Wołowca, Osobitej, Bobrowca oraz Łuczna do Doliny Łatanej. Odwiedzając krokusy, warto dołożyć około 1.5 godziny by zdobyć ten niezbyt wysoki, lecz popularny cel, przybliżając się do wyższych szczytów.
Panorama jest bardzo rozległa i obejmuje od pobliskiego Kominiarskiego Wierchu przez Czerwone Wierchy Główną Grań praktycznie do samego końca do Brestowej. Na bliższym planie ramię przez Rakoń na Wołowiec, na zachód zbiega grzebień w kierunku Osobitej, natomiast w kierunku północnym sąsiedni Bobrowiec.
Zimowy Grześ z Doliny Chochołowskiej
Start z Siwej Polany jest dość późny około 8.30, znajomym szlakiem udajemy się na krokusy i dalej w kierunku Grzesia oraz Rakonia. Po około 90 minutach jesteśmy na polanie, robimy kilka zdjęć krokusów i idziemy szlakiem w kierunku Grzesia.
Szlak idzie lasem wzdłuż koryta ciągu wodnego zbiegającego ze stoków Bobrowca i obniżenia Bobrowieckiej Przełęczy, na którą podbiegam. Przełęcz jest jeszcze całkowicie pod śniegiem, zatem krokusów tu nie ma jeszcze, dwa lata temu były tu jeszcze końcem maja. Wraz z niebieskim szlakiem powoli wznosi się dalej przez las.
Powyżej granicy lasu, szlak odbija wyraźnie w lewo w kierunku południowym, śniegu w słońcu ubywa, idzie się sprawnie i przyjemnie. Widoczki się poszerzają, a szczyt szybko przybliża, pozostaje ostatnie, finalne spiętrzenie kopuły szczytowej.
Grześ || wiosennie na szczycie
Szczyt zdecydowanie wynagradza chwile zmęczenia, które z pewnością mogą się przytrafić. Sam szczyt ma dwa wierzchołki z obu prezentuje się ciekawa panorama, na głównym znajdziemy krzyż. Dojście z Polany Chochołowskiej zajęło około 1.5h czyli dość spokojnie. Następnie udajemy się w dalszym kierunku Rakonia.
Długi Upłaz
Szlak jest świetny, nie znajdziemy tu przepaści, zagrożenia. Szerokie ramię prowadzi nas jak po sznurku do kolejnego szczytu. Po bokach wymarzone widoki w zimowej szacie prezentuje się to o wiele lepiej niż letnio.
Kończymy spacerek w tym miejscu i decydujemy się na powrót tą samą trasą, godziny popołudniowe śnieg zaczyna mięknąć i wyjeżdżać ze stromszych stoków, temu bezpieczniej wracać tym samym wariantem. Trasa zajęła nam z Grzesia koło godziny w sumie od samochodu z postojami około 4 godzin. Powrotna droga przebiegła dużo szybciej i ostatecznie odpoczywamy przy krokusach na polanie i dalej do auta spacerkiem i dzień udany.
Podsumowanie
Wycieczka na Grzesia nie przedstawia wielkiego wyzwania, choć dystansu mamy około 10 km w każdą stronę, to jednak warto. Widokowo będziemy zdecydowanie zadowoleni, przy okazji spędzimy czas na krokusach w kwietniowo-majowej wycieczce. Szlak jest często chodzony, więc torowania nie będzie, a stromizny tu nie znajdziemy.